Policja ujęła jednego z uczestników skoku na furgonetkę ochroniarską w Świdnicy, który okazał się być mieszkańcem Wałbrzycha. Pozostali sprawcy są jednak wciąż nieuchwytni. W wyniku tego zuchwałego przestępstwa, z pojazdu ochroniarskiego zginęło 1,5 miliona złotych.
Napad miał miejsce w środę, 15 marca, około 17:45 przed centrum handlowym w Świdnicy. Przypuszcza się, że grupa przestępcza liczyła trzech członków. Skorzystali oni z momentu, kiedy konwojent opuścił furgonetkę w celu zebrania utargu z galerii. W tym czasie złodzieje dostali się do wnętrza pojazdu i wynieśli stamtąd kilka worków pełnych pieniędzy. Po przeprowadzonej akcji, sprawcy uciekli samochodem zaparkowanym niedaleko miejsca zdarzenia. Pojazd ten został później podpalony na trasie między Świdnicą a Wałbrzychem – takie informacje przekazał prokurator Marek Rusin z Prokuratury Rejonowej w Świdnicy.
Przełom nastąpił, gdy śledczym udało się wykryć i zatrzymać jednego z przestępców. Możliwe było to dzięki odnalezionym na miejscu zdarzenia śladom biologicznym.
Jak informuje prokurator Marek Rusin – „Technicy kryminalni zebrali materiał biologiczny z furgonetki, z której zniknęły pieniądze. Ustalono DNA, które widnieje w policyjnej bazie danych jako DNA mieszkańca Wałbrzycha, notowanego za wcześniejsze czyny przestępcze”.
Zatrzymany mężczyzna usłyszał zarzut kradzieży z włamaniem i został umieszczony w areszcie na okres 3 miesięcy.
Podczas analizy sprawa nabrała jeszcze szerszego kontekstu. Jak podaje prokurator Marek Rusin w rozmowie z TVN: „Porównując dane DNA ze sprawami, gdzie również odnaleziono materiał biologiczny, okazało się, że podejrzany brał udział także w czterech innych przestępstwach na terenie Dolnego Śląska i Małopolski, skąd skradziono łącznie 500 tysięcy złotych. W tych przypadkach również natrafiono na jego DNA”.