Sytuacja w gminie Czarny Bór stała się najbardziej skomplikowana. Straż pożarna nie ustawała w walce z powodzią przez cały weekend. Czas na zestawienie wyników nadchodzi, aczkolwiek nadal trwają działania interwencyjne.
– Początek podliczania strat, ale jeszcze nie skończyliśmy. Interwencji były liczne, ale jeszcze musimy oszacować dokładną ich liczbę oraz zgłoszeń – przekazuje Tomasz Kwiatkowski, reprezentujący wałbrzyską straż pożarną.
Strażacy z jednostek ratowniczo-gaśniczych pełnią służbę w systemie 24 godziny na dobę, co oznacza 24 godziny pracy, a następnie 24 godziny odpoczynku. Przy tym wszystkim pracują ze zwiększoną ilością personelu.
– Obecnie pracujemy w poszerzonym składzie. To obejmuje zarówno dyżurnych, którzy są odpowiedzialni za obsługę zgłoszeń i telefonów oraz dokumentowanie informacji i zdarzeń. Strażacy z jednostek ratowniczo-gaśniczych pracują w systemie 24 godziny na dobę, co oznacza 24 godziny pracy, a następnie 24 godziny odpoczynku. Przy tym wszystkim pracują ze zwiększonym ilością personelu – wyjaśnia Tomasz Kwiatkowski, reprezentant wałbrzyskiej straży pożarnej.
Obecnie skupiamy się na usuwaniu skutków powodzi, tego co zostało zniszczone, zalane.
Strażacy mieli wiele interwencji, w tym na terenie gmin Głuszyca i Jedlina.
– Naszym głównym priorytetem było zabezpieczenie mostów, aby nie uległy uszkodzeniu i nie zablokowały przepływu rzeki, co mogłoby spowodować jej rozlanie. Starań o utrzymanie komunikacji również nie brakowało. Groziło nam odcięcie Głuszycy i Jedliny, ale na szczęście udało się to uniknąć – relacjonuje Tomasz Kwiatkowski z wałbrzyskiej Straży Pożarnej.
Strażakom udzieliły wsparcia jednostki z Pomorza przybyłe spod Gdańska. Później zostali oni przekierowani do Kłodzka.
– Otrzymaliśmy pomoc od plutonu kadetów, młodych ludzi uczących się fachu strażackiego w szkole aspirantów w Poznaniu. Wsparli nas również adepci szkoły pożarnictwa z Warszawy, Akademii Pożarniczej. Sił i środków, jakimi dysponowaliśmy, było sporo. Udało nam się obronić wiele, ale zniszczenia też były niemałe. Poza gminą Głuszyca i Jedliną, trudna sytuacja panowała również w Wałbrzychu. Mieroszów stawiał opór dzięki głównie ochotniczym strażom pożarnym z dorzecza Ścinawki, Straży w Mieroszowie, Straży w Sokołowsku. Zniszczenia infrastruktury drogowej były ogromne, wiele miejsce zostało zalanych, a my nadal pracujemy nad odwodnieniem zalanych piwnic i mieszkań – dodaje Tomasz Kwiatkowski z wałbrzyskiej Straży Pożarnej.
Gdzie sytuacja była najbardziej skomplikowana?
– Najtrudniejsze wyzwanie stanowiła dla nas gmina Czarny Bór, przede wszystkim miejscowości Witków i Jaczków. Tam walka nie ustawała ze strony mieszkańców oraz ochotniczych strażaków mieszkających na terenie tej gminy. Stare Bogaczowice miały mniej problemów, ale działania w Gostkowie były intensywne. Wszystko rozegrało się bardzo szybko i nagle mieliśmy do czynienia z wieloma interwencjami – podsumowuje Tomasz Kwiatkowski z wałbrzyskiej Straży Pożarnej.