18 grudnia, poniedziałek, był dniem pełnym interwencji dla strażaków z Wałbrzycha. Wśród nich znalazły się dwie, które można uznać za nietypowe. Ciekawym przypadkiem była sytuacja, która miała miejsce w bloku mieszkalnym na Piaskowej Górze.
Tego samego dnia przed godziną 16.00, służby ratunkowe zostały wezwane do Walimia. Mieszkanka ul. Wyszyńskiego była przekonana, że doszło do zapalenia sadzy w kominie jej domu. Jednak po przybyciu na miejsce strażacy nie potwierdzili tego faktu. Prawdopodobnie źródłem jej mylnej obserwacji mogło być światło odbite od dachówki – być może spowodowane przez zachód słońca.
W godzinach popołudniowych strażacy udali się również do bloku mieszkalnego przy ulicy Gajcego w Wałbrzychu. Otrzymali zgłoszenie, które brzmiało dość niepokojąco. Informator twierdził, że jego sąsiedzi zniszczyli ścianę nośną budynku, co mogło stanowić realne zagrożenie dla całej konstrukcji. Tomasz Kwiatkowski, oficer prasowy Państwowej Straży Pożarnej w Wałbrzychu, wyjaśnił, że po przybyciu na miejsce okazało się, że chodziło o blok z wielkiej płyty i jedynie w jednym z mieszkań trwały prace remontowe. Lokator rozbierał część ściany działowej i poszerzał otwór w ścianie nośnej, co jednak nie stanowiło zagrożenia dla budynku.
W nocy z poniedziałku na wtorek strażacy zostali wezwani do kolejnego bloku – tym razem przy ulicy Kątowej. Około godziny 2:00 rano, mieszkańcy budynku zaniepokoili się zapachem gazu na korytarzu. Jak wyjaśnił Tomasz Kwiatkowski, strażacy stwierdzili niewielkie nieszczelności w instalacji gazowej budynku, które jednak nie stanowiły zagrożenia dla jego struktury. Dostarczanie gazu zostało natychmiast zatrzymane, a kwestią awarii zajęli się pracownicy pogotowia gazowego oraz przedstawiciel wspólnoty mieszkaniowej.
Tego dnia strażacy zostali również wezwani do pożaru silnika samochodu osobowego na ulicy Wrocławskiej. Na szczęście, kierowca zdążył ugasić ogień gaśnicą samochodową zanim strażacy dotarli na miejsce.