Jedno z ostatnich zdarzeń, które wymagało interwencji strażaków w Wałbrzychu, miało miejsce 27 listopada, kiedy to zareagowano na sygnał alarmowy z jednego ze sklepów położonych przy ulicy Hetmańskiej na Podzamczu. Alarm został zawiadomiony o godzinie 9:00 rano, a powodem był gęsty dym unoszący się wewnątrz budynku.
Według informacji udzielonych przez oficera prasowego Państwowej Straży Pożarnej w Wałbrzychu, Tomasza Kwiatkowskiego, dym unosił się z nieszczelności w ścianie sklepu, a źródłem było przyległe pomieszczenie, gdzie dawniej mieścił się zakład kominiarski. Strażacy po wejściu do środka stwierdzili duże zadymienie spowodowane pożarem sadzy w przewodzie kominowym. Płomienie zostały ugaszone przy użyciu systemu gasząco-tnącego. Jak podkreślił Kwiatkowski, nieprawidłowo wybrana sadza do palenia w piecu była przyczyną pożaru. W czasie akcji pojawił się właściciel sklepu, który wyjaśnił, że dawny zakład kominiarski nie funkcjonuje już od dłuższego czasu i pomieszczenia są nieużywane. Cokolwiek spowodowało tajemniczy pożar, żadne osoby nie zostały poszkodowane.
O dziwo, to zdarzenie nie było najbardziej nietypowym przypadkiem wymagającym interwencji strażaków tego dnia. O godzinie 17.00 straż pożarna otrzymała zgłoszenie dotyczące przenośnej toalety dryfującej na wodach rzeki Ścinawka w Mieroszowie. Wyciąganie „tojtojki” z rzeki okazało się nie lada wyzwaniem i wymagało użycia pojazdu z drabiną. Akcja trwała około 45 minut, a przyczyny obecności toalety na rzece pozostają nieznane. Na szczęście, nie stwierdzono żadnego zanieczyszczenia rzeki.
Ostatnim zdarzeniem tego dnia były płonące śmieci w piwnicy domu wielorodzinnego przy ulicy Kolejowej w Głuszycy. Trzy zastępy Państwowej Straży Pożarnej z Wałbrzycha oraz jedno z Ochotniczej Straży Pożarnej Głuszyca przybyły na miejsce. Akcja gaśnicza trwała do godziny 2:00 nad ranem. Mieszkańcy samodzielnie opuścili budynek, jednak jeden z nich inhalował dym i wymagał pomocy medycznej. Na szczęście, hospitalizacja nie była konieczna.